Krem do rąk KORRES

Gdy zbliża się jesień zaczynają się problemy z suchością i pękaniem naskórka dłoni. Apogeum przypada na okres zimowy. Nie inaczej jest z moimi rękami i o dziwo zawsze w gorszym stanie jest prawa dłoń. Miałam wiele kremów do rąk i niestety każdy nie sprawdził się u mnie. Mogę zrzucić winę na brak systematyczności w smarowaniu. Jednak tym razem się postarałam. 

Pod koniec listopada skusiłam się w Sephorze na krem Korres (ok. 50 zł). 

Odżywczy krem do rąk z olejkiem migdałowym i masłem shea

Idealny do suchej i popękanej skóry dłoni. Masło Shea, olejek migdałowy oraz prowitamina B5, głęboko odżywiają skórę rąk, przywracając jej elastyczność i gładkość. Nie klei się i szybko się wchłania. Posiada aksamitną konsystencję oraz przyjemny zapach.

Mam do niego mieszane uczucia, ale z przewagą tych pozytywnych.

Korres jest grecką marką. Przyciągnęło mnie opakowanie i zapach, którego w ogóle nie mogę porównać do innych kremów. Jest troszkę ciężki i wyczuwa się go intensywnie po nałożeniu na dłonie. Co ważne - produkty tej marki nie są testowane na zwierzętach. Co do działania - sprawnie nawilża ręce i czuć to od razu po wchłonięciu się produktu, a wchłania się szybko. Pozostawia na skórze lekki film - niezbyt jest to uciążliwe. Jednak  nie dał sobie rady w stu procentach z moją popękaną prawą dłonią. Jest lepiej, ale nie zauważyłam efektu wow. 

Bardzo przepraszam za nieobecność w blogosferze, ale właśnie skończyłam egzaminy państwowe - teoria zdana, ale czekam na wyniki z praktyki (dopiero 31 marca). Postaram się szybko nadrobić zaległości na Waszych blogach :)